Stanisław Kud urodził się na Ukrainie, w Łucku w 1929 roku. W połowie lat 30 wraz z matką przeniósł się w okolice Łańcuta. Jako czternastolatek trafił na roboty przymusowe w Niemczech,
skąd po wyzwoleniu przez armię amerykańską powrócił do kraju w 1945 roku. Na Rzeszowszczyźnie Stanisław nie zabawił długo. W poszukiwaniu jaśniejszych perspektyw i miejsca
do życia wyjechał – jak wielu innych – na Śląsk, gdzie znalazł pracę w fabryce mebli. Tu przez trzy kolejne lata będzie łączył pracę z nauką. Brak kadr dla rozwijającego się
przemysłu był jedną z wielu bolączek ówczesnej gospodarki, starano się więc zachęcać młodych do podjęcia dalszej nauki. I tak pan Stanisław Kud, po stosownych kursach
przygotowawczych i potwierdzeniu odpowiedniej postawy socjalistycznej, trafił jako student do Instytutu Górnictwa w Leningradzie [obecnie na powrót Petersburg].
Studia trwały 5 lat, a w ich trakcie los zetknął go z przyszłą żoną: Tatianą Czernik.
Tatiana, urodzona w Leningradzie córka inżyniera, nie miała lekko. Jak sama stwierdza: Popróbowała w życiu wszystkiego. Jeszcze jako kilkunastoletnia dziewczyna doświadczyła
głodu w czasach ponad dwuletniej blokady miasta przez armię niemiecką, a aresztowanie ojca i jego zsyłka na Syberię podczas stalinowskich czystek wyrzuciło rodzinę poza nawias
ówczesnego społeczeństwa. Jako córka elementu niepewnego społecznie mogła co prawda zostać przyjęta na studia, ale drzwi do kariery były przed nią definitywnie zatrzaśnięte.
W trakcie studiów na Leningradzkim Instytucie Mechanizacji Rolnictwa, po ukończeniu którego miała wylądować w kołchozie w dalekim Kazachstanie, spotkała Stanisława. Młodzi
przypadli sobie do gustu i pobrali się. On po ukończeniu studiów w 1955 roku otrzymał skierowanie do Wałbrzycha, gdzie podjął pracę w kopalni, ona dołączyła do męża rok później.
I tak rozpoczęła nowy, polski etap swego życia. Na początku nie mogła sobie znaleźć miejsca, a że rola gospodyni domowej nie odpowiadała jej charakterowi, zaczęła intensywnie
szukać pracy. I tak została nauczycielką języka rosyjskiego w jednej z wałbrzyskich szkół.
Czas mijał. Stanisław Kud awansował na dyrektora kopalni, powiększała się rodzina. Gdy w 1976 roku podupadł na zdrowiu, otrzymał kilka propozycji nowej pracy.
Wybór pozostawił małżonce, i to Tatiana zdecydowała, że ostatecznie trafili do Stępiny. Gdy przed podjęciem decyzji przyjechała do tutejszej szkoły, była oczarowana zarówno wioską
jak i ludźmi, z którymi się zetknęła. Tu spędzili kolejne cztery lata, pracując bardzo ciężko: on jako kierownik tutejszego kamieniołomu, ona jako nauczycielka w naszej szkole.
Mieszkali u państwa Godków, jednocześnie budując dom w Wysokiej koło Łańcuta, dokąd przenieśli się w 1981 roku, kiedy to pan Stanisław przeszedł na emeryturę.
Tu, w Zespole Szkół im. Tadeusza Kościuszki, pani Tatiana pracowała jeszcze przez 10 lat jako jedyna rusycystka, łącząc pracę zawodową z rolą malarza pokojowego
i instalatora w ciągle wykańczanym domu.
Stanisław i Tatiana Kudowie przeżyli ze sobą wiele wspaniałych lat. We wspomnieniach pani Tatiany pozostały tylko te dobre chwile, począwszy od wspólnych spacerów nad brzegami Newy,
przez pobyt na Śląsku, kilka lat wśród mieszkańców Stępiny, po emeryckie życie na swoim. Wybudowany wielkim wysiłkiem dom zdobią liczne obrazy – w większości dzieło pani
Tatiany oraz puchary z rozgrywek brydża sportowego zdobyte przez jej syna, z którego jest bardzo dumna.
Pani Tatiana mimo swych – jak sama podkreśla – 90 lat jest ciągle pełną werwy osobą. I choć ponad 2/3 swego życia spędziła w Polsce, to w rozmowie podekscytowana wraca do swego
rosyjskiego akcentu, z którego została zapamiętana również w Stępinie. Ale nie tylko z tego. Ci, z którymi pracowała, wspominają ją jako bardzo dobrą nauczycielkę,
wymagającą, ale i cierpliwą, zaangażowaną w zajęcia pozalekcyjne oraz działalność Komitetu Rodzicielskiego. Zawsze gotową do pracy i zabawy. Podobnie jak jej nieżyjący już mąż.
I takimi właśnie ich zapamiętamy.
W. Salamon